Muszę przyznać, że jest to naprawdę cudowny medykament. Moja 15-letnia kota z cukrzycą przeszła poważną operację, wiadomo, że nie goiło się jak na kociaku, dodatkowo ściągnęła sobie szew i kawałek rany się otworzył. Szukałam czegoś przyspieszającego gojenie i wypróbowałam mnóstwo środków. Vetarycyn nie tylko czyni, co obiecuje: genialnie przyspiesza gojenie, ale ma jeszcze dodatkową zaletę w przypadku kotów: jest, a jakby go nie było. Tzn nie ma zapachu, nie zostawia śladu na skórze, przeźroczysty żel, który się wchłania, dodatkowo niejako oczyszczając ranę z osadu martwych komórek. Vetericyn nie prowokuje kota do lizania, wiadomo jak kot źle znosi aplikację czegokolwiek na skórę. Wszystko inne zostawiało tłusty film, brudziło sierść, o spreyach z aluminium nawet nie wspomnę. Z rany był niewielki wysięk, który pozostawiał osad na skórze, kazano mi to myć, wiadomo jak kot znosi takie zabiegi. Przy Vetericynie okazało się to niepotrzebne, osad znikał w oczach sam. tak samo strupki, jakby zmniejszały się i znikały. Naprawdę, rewelacja. Zachęcam też do poczytania recenzji na angielskich stronach, m. in na Amazon - ludzie publikują niesamowite opowieści o tym środku.
Ta kuweta żadną miarą nie jest szara! To, co otrzymałam, to beż, w porywach jasny brąz. Uważam, że opis tego produktu powinien być zmieniony. Niestety, muszę ją odsyłać, nadrabia z kurierem albo targać paczkę na pocztę plus szarpać się ze sklepem, bo zostałam wprowadzona w błąd. Dodatkowo bardzo ale to bardzo cienki plastik. Odradzam.
Ten produkt uratował dziąsła mojego kota. Jemy te algi juz dwa lata. Kot je bardzo dobrze toleruje w pożywieniu.
Jak kot ma się tym czymś bawić? Żeby sprężynka spełniała swoją rolę, podstawa musiałaby być dostatecznie stabilna. Tymczasem to coś kot może wywrócić przy pierwszej próbie zabawy. U mnie kompletnie nie chwyciło, w dodatku zabawka przyszła rozklejona i posypała się zaraz dalej. Mimo tego, że Aninmalia zadeklarowała wymianę - nie chciało mi się nawet iść na pocztę, kociej radości i tak by z tego nie było. Mam czasami wrażenie, że zabawki dla kotów projektują ludzie, którzy koty widzieli na najwyżej na filmikach w internecie.
Stosunkowo neutralny smak i zapach, kot na na nie nie reaguje negatywnie. Żel mógłby być ciut gęstszy ale i tka trzyma się palca lepiej niż podobny środek, który miałam poprzednio. Skuteczność? To się dopiero okaże, ale jak w przypadku innych tego typu środków, jest to prewencja raczej niż leczenie.
Zdecydowanie odradzam! Pasta idzie do śmieci. Już za sam skład. Kot ma coś takiego jeść? Animalia powinna umieszczać szerszy opis składu produktu, nigdy w życiu nie kupiłabym czegos takiego, gdyby przeczytała cały opis. Tu "na wabia" mamy niewinny eukaliptus i pietruszkę, a w składzie m. in. sorbitol(!) Dwa, śmierdzi tak, że nie tylko kot wypierzchł od razu, ale mnie się zrobiło niedobrze. Dla producenta: DWÓJA.
Bez przesady - nawet producent nie obiecuje, ze pasta usunie kamień. Pomaga w utrzymaniu higieny - to wszystko. Problemu nie usunie. Stosowałam ten produkt długi i regularnie - jedyne, co mogę powiedzieć, to to że san dziąseł i zębów się nie pogorszył w tym czasie. Polecam wersję w kremie - łatwiej ją nabrać na palec i nałożyć. Kotu jednak bardzo przeszkadzał smak i zapach tej pasty. Mogę powiedzieć wręcz, że serdecznie jej nie cierpiała. Aha, a "złamany plastik" jak się ktoś wyraził, to łyżeczka do nakładania.
Ta pasta cudów nie zdziała i trudno mi uwierzyć, że ktoś zauważył istotną zmianę ilości kamienia. Być może pasta zapobiega tworzeniu się kamienia w przyszłości i generalnie pomaga utrzymać higienę jamy ustnej, ale nie ma co liczyć na cud, jeśli jest już stan zapalny. U nas były dopiero początki, a ja bardzo pilnie zakładałam pastę przez trzy miesiące - niestety skończyło się zabiegiem dentystycznym.
Bardzo przyzwoita karma, nieźle pachnie, nieźle wygląda i ma chyba też niezły skład - mój kot cukrzyk może ją jeść, czyli musi być w niej sporo mięsa a nie wypełniaczy.
Jeden z naszych przebojów. Na łososia dziewczyny mają zawsze ochotę, a wygląda i pachnie tak, ze sama mogłabym się skusić.
Karma wygląda jak rozmoczona tektura (i tak pachnie), ale mój kot jest innego zdania. Kota jest wybredna i wiele karm ląduje w koszu, a to jej niezmiennie podchodzi. Niemniej, ponieważ wiem, na co jest uczulona i możemy tego unikać, jednak wolę inne, bardziej naturalne karmy. Tę karmę mamy w odwodzie jak juz nic innego nie pochodzi - zaskakująco kattovit jest zawsze na tak.
Zabawka podziela typowy grzech innych kocich zabawek - jest za duża i za ciężka. Pomysł ciekawy, ale przedmiot ten moim kotom w ogóle nie kojarzy się z zabawą.
Produkt odmienił moje życie z dwoma kotami - jest absolutnie skuteczny. Zaraz po zastosowaniu daje poczucie świeżości (choć nie jest perfumowany), od razu poprawia atmosferę i bardzo skutecznie zapobiega powstawaniu zapachu w późniejszym czasie. Nie tylko działa w sytuacjach kryzysowych, typu wypadek zupełnie tam gdzie nie trzeba, ale używam go także do mycia kuwety, co uwolniło mnie od stosowania domestosu na pewno niezbyt zdrowego dla zwierząt.
Kapitalna zabawa dla kota. Moja 10-letnia kotka oszalała zupełnie. Zabawka pomogła jej wrócić do zdrowia po zabiegu operacyjnym, który przeszła bardzo ciężko i wpadła w depresję. Kot, który spał po całych dniach i nie wstawał prawie, nie chciał jeść - ozdrowiał i nabrał chęci do życia. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom, jak widziałam słabiutkiego kota pierwszy raz biegającego, ba! szalejącego za tym światełkiem. Uwielbia to. Jak światełko ginie - miauczy w niebogłosy. I potrafi przez następną godzinę chodzić i szukać światełka tam, gdzie się pojawiało. Coś nieprawdopodobnego. Co ciekawe - jej siostra tylko się przygląda. Polowanie na coś, czego nie można złapać, jej nie interesuje. Poza tym - skojarzyła światełko ze wskaźnikiem w mojej ręce (więc patrzy na mnie albo na mysz), do czego ta pierwsza jeszcze nie doszła. Pojęcia nie ma, że ja jestem źródłem całej zabawy:)
Aczkolwiek moja kotka ma kręćka na punkcie szeleszczących rzeczy (wystarczy nawet kawałek celofanu), ta zabawka zupełnie jej nie zainteresowała. Druga dziewczyna kocha kocimiętkę - i też zero reakcji, więc jakoś nie wiem,ile tej kocimiętki tam jest. Wszystko razem - u nas nie chwyciło.
Jedna z najlepszych zabawek, jakie mieliśmy. Już któryś z kolei wariant patyczka z piórami. Niestety, zabawki te mają swoją żywotność, kot wcześniej czy później da im radę, ale to w końcu tylko piórka. Ogromną zaletą tej zabawki jest to, że kot nie może tak łatwo złapać tych piórek pazurkami, co bardzo szybko kończy zabawę w przypadku np pluszowych zabawek na wędce (bo złapie i nie nie puszcza). Tymi piórkami można się bawić w nieskończoność.
Bałam się, że ptaszek będzie za duży, ale te 8 cm to razem chyba z pierzastym ogonkiem. Mojej kotce się spodobała bardzo, chociaż to chyba głównie zasługa kocimiętki, bo nie tyle się bawi, co tarza się z tym ptaszkiem w łapkach.
Dobry pomysł, ale zabawka jest za dużo i za ciężka, szczególnie dla niedużego kota. Typowy grzech producentów zabawek, mam wrażenie że większość zabawek jest chyba dla main coonów albo persów a nie małych dachowców.
Zabawka warta swojej ceny. Służy za drapak, myszki zachęcają do zabawy, dodatkowo można do środka wrzucić inne zabawki, które kot będzie wydobywał. Polecam.
Reakcję moich kotów na whiskasa mogłabym porównać do reakcji co po niektórych osób na fastfoody. Dałyby się pozabijać za każdą frytkę, przepraszam ciasteczko, vel chrupkę, ale jakoś mnie to nie cieszy (a mięcha do pyska nie wezmą). Do whiskasa nie mam cienia zaufania, co oni tam pakują (zwłaszcza, co wywołuje taką kocią euforię). Używam do przekupywania, żeby zjadły dobre mokre, bo czasami prychają na najlepsze (wrzucam wtedy kilka chrupek do misek - zaraz robi się jakieś smaczniejsze:) ).
Czyste kocie szaleństwo. Dziewczyny zjadłyby każdą ilość.
Absolutny hit. Kota wyje z radości na sam widok. Jej zdecydowany numer jeden wśród przekąsek:)
Bez kociego entuzjazmu. Co mnie dziwi, bo zwykle przekąski gimpetu są kochane. A tu - no może ewentualnie....
Szału nie było, mimo że moje dziewczyny rzucają się na każde suche.
Rewelacyjny tuńczyk, wygląda bardzo smakowicie. Koty happy:)
Świetny tuńczyk, grube kawałki, wygląda tak smakowicie, że sama nabrałam ochoty na tuńczyka:)
Moje są też wybredniaste, a ta karma wzbudziła duży entuzjazm. Zajadały ze smakiem.
Trochę dużo warzyw. Moje koty wolą zwykłą Portę, bez dodatków. Ale skład ciekawy i wartościowy.
Bardzo dobry produkt, koty wcinają.
Moim kotom niestety ta karma nie podeszła, poza tym dla nas to za duże opakowanie, moim laskom najbardziej smakują malutkie puszeczki takie na raz. Słowem: po pierwsze próbie i fochach karma poszła do kosza. Ale wygląda smakowicie i ma dobry skład.
Dodatek faktycznie poprawia stan sierści. Jego zaletą jest to, że daje się go w bardzo niewielkiej ilości, co nie zmienia smaku potraw i kotom nie przeszkadza.
Nie jestem w stanie podawać całej zalecanej dawki - to nie przejdzie. Za pierwszym razem koty wychłeptały z łyżeczki, ale potem mogłam już tylko dodawać do jedzenia po kilka kropli - byle nie za dużo, bo inaczej grymasiły. Najlepiej podchodzi z rybą - tuńczykiem, łososiem. Dodany do kurczaka zjedzą, ale czasami grymaszą.
Nie podoba mi się natomiast to dziwaczne opakowanie. Dotąd nie rozgryzłam, jak się nim sprawnie posługiwać, zwykle nie mogę wydobyć zeń tyle, ile potrzebuję na raz.
No właśnie - galaretki nie ma, jest sosik. Trochę trudno wyjmuje się te karmę z saszetki, bo na początek są pokłady dość twardego i suchawego mięsa, sosik zostaje na dole. Ja osobiście wolę galaretkę, ale i tak jedno i drugie rozrabiam z odrobiną wody, że dostarczać kotom więcej płynu. Karma jest bardzo smaczna.
Bardzo dobra karma, moim kotom smakuje.
No żeby aż przysmak to nie powiem, ale kota toleruje w jedzeniu, a to już dużo. Ale przecież nie o to tu chodzi. To sprawdzony preparat na podniesienie odporności. U nas po 2 tygodniach przyrosła ilość leukocytów i poprawiła się odporność. Kota powoli wychodzi z zapalenia migdałków.
Kupiłam ten produkt, ale nieprędko otworzyłam, bo jakoś nie wierzyłam, żeby moim kotom niechętnie pijącym cokolwiek posmakował tak, żeby go piły z własnej woli. A tu: miłe zaskoczenie. Koty go UWIELBIAJĄ. I tylko się zastanawiam, czy można go podawać na stałe... Może go będę rozcieńczać, ale naprawdę napój rozwiązuje niechęć moich futer do picia.
Niestety, prawdopodobnie będę musiała po prostu wyrzuć całe opakowanie tych tabletek. Moje koty ich nie tolerują. Nie tylko nie wezmą do pyska osobną, ale nawet jak rozkruszę do jedzenia, nie tkną się nawet kęsa. Dziwię się, bo tą metodą czasami udawało mi się nawet przemycić jakieś lekarstwo.
Moje koty wielu dodatków witaminowych nie chcą wziąć do pyska, nawet jeśli producent zapewnia, że koty je uwielbiają. Witaminy gimpeta są zawsze uwielbiane - ja się nawet zastanawiam, co oni takiego dodają do tych tabletek, że koty jej wolą nawet od suchego żarcia. Po prostu przepadają za nimi.