niestety, tacki feliksa mi ostatnio podpadły. Za dużo sosu, za mało "jedzenia właściwego". Problem się powtarzał, więc to nie przypadek. Koty nadal jedzą chętnie, ale co z tego, jeśli taką ilością najeść się nie mogą.
Panie producencie, weź się pan popraw, bo się znielubimy.
moje kocie hrabiostwo spożywa te tacki ze smakiem, nie marudzi - to rzadkość; ja nie marudzę też, bo wylizane miseczki przyjemniej się myje ;)
Tacka wypakowana po sufit kawałkami a nie sosem.
stosunek jakości do ceny rewelacja. Kosztuje tyle samo co hipermarketowe żwirki marki własnej, a w przeciwieństwie do nich nie jest badziewny i starcza na dwa razy dłużej. No i gratisów nie trzeba zeskrobywać z dna kuwety ;)
puszka nabyta eksperymentalnie, rozdzielona na dwa koty. Kocica wciągnęła ją nosem, bo jest fanką tuńczyka. Kot zjadł trochę, ale za rybami nie przepada, więc wciągnęła też jego porcję. W ciągu trzech minut miski były puste.
Jeśli chodzi o szczegóły techniczne:
*stosunek galaretki do jedzenia właściwego bardzo dobry (nie za dużo galaretki)
*kawałki, a nie żadna paćka
*zapach i wygląd prawdziwej, jadalnej konserwy rybnej (zaproponowałam mężowi na kolację :) odparł, że czemu nie :D)
*czy kupię jeszcze? owszem, właśnie kupuję :)
kociostwory wciągają te tacki całkiem chętnie, w przeciwieństwie do saszetek z wielopaka.
nasza kota też pasztet uważa za niejadalny, ale o dziwo puchę zjadła. Ze znacznie większym entuzjazmem niż saszetki Royala.
dla mojego odkurzacza jadalna tylko w wypadku braku innej opcji :/