Moja kotka wręcz ucieka od tych płatków. Ale znalazłam rozwiązanie - położę je tam, gdzie nie chcę, żeby właziła. Może choć taki będzie z tego pożytek.
Kupiłam automatyczny podajnik do karmy, bo wiadomo - praca, kino, nie trzeba wstawać wcześniej, itd :) Ucieszyłam się, bo podajnik ma zegar, więc można zaprogramować wydawanie o konkretnej godzinie, czyli kot dostaje zawsze o tej samej porze, co wiadomo, jest dla nich istotne.
ALE… Jak wiadomo producenci karmy podają ilość w kilogramach. Tutaj natomiast pojemność pojemnika na karmę podana jest w litrach, a jedna dawka wydawanej karmy podana jest w mililitrach. Cóż, należy zatem uzbroić się w cierpliwość i wagę. Zbadałam, zapisałam, przeliczyłam, ustaliłam ile razy dziennie ile dawek. Wiadomo, potrzeba matką wynalazku…
Potem instrukcja i programowanie. Och, ile tu możliwości! Można nagrać swój głos, żeby podajnik odtwarzał, zanim wyda karmę. Cóż, kiedy odtworzyłam nagranie mocno się zdziwiłam. Nagranie odtwarzane jest w przyśpieszonym tempie, a głos, jakby wydychać hel (chyba każdy kojarzy zabawę z balonikami i tego efekty…). Straszyć kota nie zamierzam. No dobra, ustawiłam jak trzeba, chcę przestawić maszynę w docelowe miejsce… Okazało się, że każdy chwilowy zanik zasilania (czy to prądu z kabla, czy wymiana baterii) oznacza totalny reset urządzenia - kasują się ustawienia, nie ma nagrania, czyli trzeba wszystko ustawiać od nowa. No dobrze, kolejne programowanie, to już poziom ekspert. HURRA! Nie mogę się doczekać, niech nastąpi wydanie karmy! Nooo, nastąpiło. Dołączona miska plastikowa jest z takiego plastiku, że spadająca na nią karma brzmi, jak wystrzały petard. Za pierwszym razem i ja zestresowana, i zwierzak spanikowany. Może kolejny raz będzie lepiej. Nie. Na trzeci dzień rano zmieniłam miskę na ceramiczną. Oczywiście potrzeba matką wynalazku, więc odpowiednia konstrukcja pod miską, by była pod kątem, żeby karma spadała niżej, aby zwierzak mógł się do niej dostać i zjeść. No ale czego się nie robi, żeby pupil o stałych porach dostawał posiłki…
Wyborna miska dla kotów. Odpowiednia wysokość, trwała, solidna i stabilna. Ładne kolory.
Dobry stosunek jakości do ceny.
Zabawka została rozmontowana w ciągu kilku godzin. Obok prawdziwego futerka, to może leżała... na podłodze blisko mojego kota.
Plastikowe 'futerko', plastikowe wypełnienie. Cóż...
Kupiłam tę miskę w maju 2008r. Dziś ją zbiłam. Okazało się, że jednak była z niebieskiego szkła.
Strasznie żałuję, gdyż była wygodna i stabilna (ciężka), o dobrych wymiarach.
Rybka zazwyczaj lubi pływać. Ta jednak lubi latać. Tudzież biegać. Moje koty lubiły na nią polować. Ale...
Znaczek jest dobrze widzialny jedynie, kiedy źródło światła (latarka wyświetlająca rybkę) jest blisko powierzchni wyświetlania. Niestety przy większej odległości światło jest mniej skupione -> słabo widoczna ryba wielkości rekina.
Dodatkowy problem to trzymanie guzika to włączania. Po kilku minutach zabawy nie wiadomo jak trzymać, gdyż palec boli. Na dodatek po kilku zabawach coś się rozregulowało i czasem żarówka się nie włącza.
Między poprzednim kotem, a obecnymi miałam 2 lata przerwy. Przez ten czas rybka czekała wśród innych zabawek. A teraz, po tej długiej przerwie, należy do ulubionych zabawek moich nowych kociaków. Uwielbiają się do niej przytulać, gryzą ją i ocierają się o nią. I niestety kłócą się o nią. Aż (w końcu) zdecydowałam się kupić kolejną :)
Koty, owszem, chętnie go używają. Lubią na nim leżeć, bawić się nim (łatwo się przewraca) oraz drapać pazurki.
Mata sizalowa jest wytrzymała, ale pozostała część wykończenia już nie. Sizal jest po jednej stronie (od góry), reszta to plastikowy plusz. Drapak jest słabo wykończony, zwłaszcza łączenie sizalu i pluszu pozostawia wiele do życzenia. Myszka pluszowa szybko się spruła, a po mieszkaniu biegają małe czarne "koty", czyli wydrapany plusz.
Moje pierwsze wrażenie po wyjęciu z paczki: "rany! ale mały! na zdjęciu wygląda inaczej :S "
Moim zdaniem zbyt drogi, jak ja tę jakość.
Zdjęcia po miesiącu niezbyt intensywnego użytkowania (łóżko i fotele wciąż ;( są alternatywą).
Budka ładna i przyjemna w dotyku. Niestety koty używały w pierwszy dzień, teraz rzadko je tam widuję.
Wykończenie pozostawia nieco do życzenia - niedopracowanie w szyciu (krzywo lub miejscami nie zszyte).
Myślałam, że iglo ma jakiś stelaż, ale niestety mie - przez co składa się przy każdym naciśnięciu (a może lepiej leżeć na nim, niż w środku :) ).
Super wielgaśna ryba w wesołych kolorach. A co najważniejsze, kociaki lubią ją drapać :)
Kupiłam ocieplacz w kolorze bordo. Bardzo ładnie się prezentuje na transporterze (paniom będzie się podobał kwiatowy motyw wyszywany na materiale). Doskonale przylega do dedykowanego modelu transportera.
Okazał się naprawdę wodoodporny :) Wydaje się ciepły (aczkolwiek nie ja wchodziłam do środka :), niemniej koty lubią się na nim kłaść, co zdaje się potwierdzać, że jest ciepły).
Moim zdaniem zamek mógłby być nieco inaczej wszyty, ale nie można mieć wszystkiego :)
Jedyną wadą jest brak dodatkowego zabezpieczenia od spodu - trzeba uważać, gdzie (i czy w ogóle) postawić ubrany transpotrer.
Ceramiczna miska rzeczywiście jest stabilna i na tyle bezpieczna do kociego użytku, że kupiłam drugą, by używać na zmianę.
Natomiast zawartość... cóż... Moim zdaniem to jest jakieś zboże, może nawet pszenica. Dlatego też kupiłam inną _trawę_ dla kotów i wysiewam ją po prostu do ziemi.
Moje koty chętnie wcinają zielone, niestety kupione roślinki szybko zdechły i trzeba je zastąpić świeżym wysiewem.